Realizacja projektu: Walka inwencji z założonym celem.

Na studiach uczono mnie, że projekty należy kończyć realizacją lub prototypem, a nie tylko samym pomysłem. Wcześniej nie było to dla mnie tak ważne i nie brałem tego jakoś głęboko do serca. Byłem w końcu początkujący w branży i samo wymyślanie koncepcji sprawiało mi wystarczająco wiele przyjemności, żeby na nich poprzestać. Dzisiaj jednak, gdy mam okazję realizować projekty komercyjne zawodowo, powtarzam tę doktrynę ze studiów jak mantrę. Dlaczego? Odpowiedź znajdziecie w tym artykule.

Tworzenie to zabawa

Kreowanie nowych przestrzeni, historii, czy światów może naprawdę być świetną zabawą. Pisanie scenariuszy, wymyślanie zakończeń, ścieżek fabularnych, czy tworzenie postaci, jej osobowości, problemów oraz sposobów w jaki miałaby je rozwiązać potrafi wciągać.  Jest to w końcu coś do czego ludzie zostali stworzeni. Codziennie kreujemy coś w naszym życiu, nieważne czy jest to pomysł na obiad, czy szeroko idące plany na przyszłości, każdego dnia przechodzimy przez ten proces. Wszystko co nas otacza musiało kiedyś zostać wymyślone, a dopiero potem następnie stworzone. Nawet najprostsze rzeczy, które nas otaczają. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdemu tak łatwo przychodzi wymyślanie nowych rzeczy, ale osobiście mam wrażenie, że jest to po prostu wrodzona cecha każdego człowieka, którą ktoś po prostu mniej lub bardziej rozwijał w swoim życiu. Jest to proste, niezobowiązujące i przyjemne. Jest to proces w którym nic oprócz własnej wyobraźni nas nie ogranicza. Nic dziwnego więc, że w takim pomyśle zdarzają się często logiczne luki. W końcu jest to proces stricte kreatywny, który ma być wyjątkowy, niespotykanym, abstrakcyjny, a nie być poukładany i schludny. 
Powiedzmy jednak, że przychodzi czas w którym taki pomysł chcielibyśmy jednak zrealizować, a nie tylko schować go do szuflady. Wydaje się być w końcu dobry, chwytliwy i chyba zostałby dobrze odebrany przez jego użytkowników. Więc czemu by nie spróbować? Jeżeli macie taki pomysł to serdecznie zachęcam, ale pamiętajcie, że sama realizacja, może być już bardziej wymagająca.

Realizacja projektu to wyzwanie

W realizacji projektu nie można jednak pozwolić sobie na taką swobodę jak przy kreowaniu samego pomysłu. Tutaj niestety dochodzą ograniczenia, takie jak określony czas poświęcony na realizację, budżet, zasoby ludzkie, umiejętności zespołu. termin realizacji, ograniczenia technologiczne. Są to bariery, których nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Musimy się pogodzić, że są różne czynniki, które wpływają na ostateczny kształt naszej wizji. Dlatego tak ważne jest skupić się na samym celu, czy wartości którą chcemy przekazać poprzez wcielenie w życie naszego pomysłu. 
Co on ma dać użytkownikowi? Jakie korzyści przyniesie potencjalnemu odbiorcy i dlaczego miałby się on nim zainteresować? Co oferuje poprzez mój pomysł, co wnoszę i co zyskuje? Przed rozpoczęciem projektu trzeba zadać sobie te pytania. Bez odpowiedzi na nie, nie będziemy w stanie określić realnej wartości i punktu docelowego naszego projektu. Nie mając odpowiedzi, na te pytanie gwarantuję ci, że będziesz błądził we mgle setek swoich kolejnych pomysłów, których implementacja będzie coraz bardziej oddalać cię od ukończenia projektu. Takie podejście spowoduje prawdopodobnie nadmierne i nieprzewidziane wcześniej koszty oraz doprowadzi do zakończenia aplikacji jedynie na etapie prototypu, nienadającym się do publikacji, a tym bardziej komercjalizacji. Zakładając cel będziesz mógł uniknąć wielu przykrych niespodzianek. Wyznaczenie go pozwoli ci to dostarczyć gotowy produkt oparty na wcześniejszych założeniach. Umożliwi ci to realizację projektu w zakładanym czasie i budżecie, opierając się na realnych możliwościach twojego zespołu.
Zauważyłem jednak, że wielu deweloperów cierpi niestety na pewne schorzenie, które osobiście nazwałem “zespołem niespełnionego artysty”. Jego objawami jest chorobliwe dążenie do perfekcji aplikacji, ciągłe wprowadzanie poprawek w projekcie, brak zadowolenia ze swojej pracy końcowej i przede wszystkim niemożność ukończenia projektu. Jest to zespół występujący nie tylko u deweloperów, ale również klientów, którzy z oczywistych przyczyn chcieliby aby aplikacja za którą płacą była jak najlepsza. Często jednak w tym szale kreatywności gubią cel realizacji pomysłu, z którym do nas przyszli, a ciągłe poprawki sprawiają, że aplikacja rzeczywiście może i staje się bardziej estetyczna, ale nie spełnia podstawowych wymagań projektu. Jest to najpoważniejsze schorzenie rozsiane po tej branży, a w skrajnych przypadkach, jedynym lekiem na nie okazuję się być dopiero niespełniający oczekiwań efekt końcowy, który jest żniwem wyczerpania
ograniczonego budżetu/czasu. 

Oczywiście w zdecydowanej większości przypadków, udaje się przemówić takiej osobie w odpowiednim momencie do rozsądku – najlepszą metodą jest pokazanie dwóch dokumentów. Pierwszym jest dokument zawierający co mamy jeszcze do zrobienia do końca terminu, a drugim przedstawienie kosztu wprowadzanych przez daną osobe poprawek. Bardzo często działa to jak kubeł zimnej wody, który chłodzi jeszcze ciepłe i świeże twory kreatywności osoby odpowiedzialnej za projekt. 

Osobiście w pełni to rozumiem, do pewnego momentu uważam wręcz, że każdy zamawiający/klient/deweloper powinien zainterweniować w przypadku, gdy jego wizja zostaje zaburzona. Jednak jako osoby prowadzące projekt nie możemy pozwolić, aby te zmiany spowodowały wywrócenie projektu do góry nogami. Nie możemy również dopuszczać, aby skutkowały one opóźnieniem wykonania projektu, czy doprowadziły do wyczerpania budżetu. My również chcemy, aby wyszedł on jak najlepiej, bo jest on naszą wizytówką. Jednak jeżeli ktoś narzuca nam konkretny czas i budżet to możemy wykonać dane zlecenie jak najlepiej, ale tylko w tych ramach, które rzeczywiście nam na to pozwalają. Dlatego tak ważne jest odpowiednie zaplanowanie całego działania, referencje i stworzenie konceptu, planu realizacji który w jak najlepszy sposób wskaże nam cel, którego będziemy mogli się wspólnie trzymać.

Zmiany, edycje, poprawki, uwagi pojawiają się praktycznie zawsze i do pewnego stopnia możemy je w pełni akceptować, wprowadzamy je często ze względu na podniesienie zadowolenia naszego klienta, jednak każda z nich jest zawsze kosztowna. Pamiętajmy, że zamawiający i realizator grają w tej samej drużynie i obu zależy zawsze na tym samym. Realizacja celu, finalizacja inwestycji, zysk i pięknie prezentujący się produkt końcowy. Jednak nie możemy pozwolić sobie, aby ktoś z drużyny strzelał nam samobója kolejnymi rozwinięciami koncepji, na którą się nie godziliśmy podpisując umowę. 

Produkt końcowy finalizacją naszej współpracy

Ostatecznym podsumowanie każdej współpracy na tle realizacji projektu jest zawsze “produkt końcowy”. Czym on jednak tak naprawdę jest? Definicja zależy często od atmosfery danej współpracy. Jeżeli obie strony grają jako drużyna, której celem jest osiągnięcie danych i konkretnych założeń, trzymając się przy tym wcześniej przygotowanej taktyki to produktem końcowym jest wtedy gotowy do komercjalizacji projekt, którego powodzenie, może stać się nawet nasionem dalszej współpracy w przyszłości. Jeżeli jednak obie strony wkraczają na pole realizacji w totalnym nieporozumieniu, bez żadnego celu, planu czy taktyki to trudno aby owocem takiej współpracy miałby być jakikolwiek wartościowy produkt.
Maciej Fiałkowski, EpicVR
Podaj dalej